AKADEMIA CZŁOWIEKA ROZUMNEGO CZ. 1 bł. ks. Jerzy Popiełuszko – życie i kulisy śmierci

19 października wspominamy bł. ks. Jerzego Popiełuszkę, tego bowiem dnia został on uprowadzony –  dziś już dziś wiemy, że nie jest to oczywista data jego śmierci, ta miała nastąpić znacznie później.

Z tej okazji zapraszamy na pierwszy (bo może będzie tego więcej – oby!) cykl artykułów o tym, “co ważne, a czego w szkole nie uczą” i o czym w TV nie powiedzą”.

Niektórzy twierdzą, że była to zbrodnia założycielska III RP i fakt, że śledztwo trwa 38 lat niestety potwierdza tę opinię… czasu było sporo, wyjaśniać dalej za bardzo nie ma komu, śledztwo zostało rozczłonkowane na różne pomniejsze i jest takim gorącym kartoflem podrzucam to tu, to tam…. Na pewno dzięki trwaniu śledztwa, a nie  jego umorzeniu, akta są niedostępne dla opinii publicznej, i to wydaje się być głównym celem tych działań. Zaledwie kilka osób domaga się wyjaśnienia, ale kto by tam się nimi przejmował… są ważniejsze sprawy. Czy na pewno?

Zacznijmy jednak od podkreślenia wagi nauczania  ks. Jerzego i nie chodzi tu o wywody teologiczne. W tym dobry nie był, za to niesamowicie nauczał swoją postawą i działaniami… całym swoim życiem.  I o tym traktuje pierwszy dokument video,  który w ogóle nie porusza niejasnych okoliczności jego śmierci i tzw. procesu toruńskiego. Jest on niezmiernie ważny  z duchowego punktu widzenia – warto obejrzeć, byśmy nie zagubili spuścizny tego wielkiego błogosławionego. To niesamowicie wciągająca opowieść dziennikarska o tym jak zostaje się świętym. Opowieść o życiu prostego chłopaka, który początkowo niczym szczególnym się nie wyróżniał, ale Bóg stawia go przed niesamowitym zadaniem, a on to zadanie bez narzekania wykonuje, aż po męczeńską śmierć, a dziś jego relikwie są dziś czczone na całym świecie.

Dlaczego temat sprzed prawie 40 lat dziś jest tak ważny? Dla zainteresowanych kilka danych ogólnych, dla zobrazowania sytuacji, a następnie link na śledztwo dziennikarskie w tej sprawie.

„Elementem ukrywania okoliczności zabójstwa i śmierci księdza Jerzego Popiełuszki przez władze komunistyczne były sprawy rozpoznania operacyjnego, w ramach której SB inwigilowała rodziny morderców księdza Jerzego Popiełuszki. Operacje te przeprowadzane były przez SB od 1985 do 1990 roku. W inwigilacje rodzin morderców zaangażowanych było kilkuset funkcjonariuszy SB i kilkuset tajnych współpracowników. Stenogramy podsłuchów trafiały do Kiszczaka i Jaruzelskiego. /…/. Bezpośrednimi (według oficjalnej wersji) zabójcami księdza Jerzego Popiełuszki byli Adam Pietruszka, Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala, Waldemar Chmielewski.

Adam Pietruszka
, skazany za nakłanianie do zabójstwa, magister prawa i pułkownik Służby Bezpieczeństwa, rozpoczął swoją karierę zawodową w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Szczecinie. Kontynuował ją od 1875 roku w Warszawie jako zastępca naczelnika Wydziału I Departamentu VI, od 1981 zastępca dyrektora Departamentu. Był oficerem prowadzącym księdza Czajkowskiego, czyli tajnego współpracownika SB o pseudonimie „Jankowski”. Według włoskiej prokuratury Adam Pietruszka był obecny na placu Świętego Piotra podczas zamachu na Jana Pawła II. Jego kariera zawodowa zakończyła się zwolnieniem w 1984 z powodu braku kontroli nad podległymi funkcjonariuszami, którzy zabili księdza Jerzego i utrudniali śledztwo. Skazany w toruńskim procesie zabójców księdza Jerzego na 25 lat, po skróceniu do lat 10 wyroku, wyszedł na wolność w 1995 roku. W więzieniu manifestował swoją głęboką nienawiść do Kiszczaka i Jaruzelskiego.
Leszek Pękala, kolejny bezpośredni (według oficjalnej wersji) zabójca, to funkcjonariusz SB z wykształcenia elektronik. Karierę w resorcie rozpoczął w Komendzie Wojewódzkiej MO w Tarnowie. W 1979 po ukończeniu Studium Podyplomowego WSO w Legionowie przeniesiony został do Warszawy do Departamentu VI. Po zabójstwie księdza Jerzego został skazany na 15 lat, siedział 6 lat i wyszedł z więzienia w 1990 roku. Zmienił nazwisko na Paweł Nowak.
Trzeci to magister matematyki i funkcjonariusz SB Grzegorz Piotrowski karierę zawodową rozpoczął w Komendzie Wojewódzkiej MO w Łodzi. W 1979 ukończył studium podyplomowe Akademii Spraw Wewnętrznych w Warszawie. W 1981 został funkcjonariuszem grupy D IV Departamentu zajmującej się popełnianiem przestępstw kryminalnych wymierzonych w polskich patriotów. Kiedy został kierownikiem grupy D, wielokrotnie spotykał się służbowo z funkcjonariuszami KGB. Zlecił też swoim podwładnym porwanie i zamordowanie (za pomocą oblania kwasem) opozycjonisty Janusza Krupskiego. Skazany na 25 lat wyszedł po 15 w 2001 roku i pisywał (według doniesień prasowych) pod pseudonimem w antyklerykalnym lewicowym piśmie „Fakty i Mity”.
Waldemar Chmielewski – czwarty z zabójców skazany na lat 16 wyszedł po skróceniu wyroku po 4,5 roku.”

To oni uprowadzili i torturowali ks. Jerzego. Czy jednak to oni go zabili? no właśnie… to już dużo bardziej skomplikowana historia. Czy zrobili to z własnej inicjatywy, jak nam wmawiano przez lata ? w to już chyba nikt nie wierzy.

Co udało się ustalić dziennikarzom… ”W lecie 1984 roku Jaruzelski zażądał od Kiszczaka uciszenia księdza Jerzego Popiełuszki. W kilkanaście dni po oficjalnej dacie zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki (19 października 2010) Adam Pietruszka w trakcie rozmowy z ministrem spraw wewnętrznych Czesławem Kiszczakiem miał usłyszeć obietnice awansu za zostanie kozłem ofiarnym w sprawie zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Pietruszka przed zabójstwem księdza Jerzego wiele miesięcy w ramach swoich obowiązków służbowych zajmował się prześladowaniem księdza Jerzego Popiełuszki. Przed procesem i w jego czasie Pietruszka miał być utwierdzany przez władze resortu, że jego pobyt w zakładzie karnym był tymczasowy. MSW zastraszyło Pietruszkę i jego żonę grożąc im konsekwencjami w razie ujawnienia tajemnicy państwowej. Kiszczak miał obawiać się, że Pietruszka i jego żona ukryli dokumenty wskazujące udział władz w mordzie (Pietruszka miał dysponować programem prześladowania księdza Jerzego Popiełuszki z odręcznymi uwagami Ciastonia i Jaruzelskiego). W ramach poszukiwania dokumentów wielokrotnie SB dokonywała tajnych przeszukań domu Pietruszki. Sprawy dobrze pilnowano, przez ponad 5 lat wszyscy członkowie rodziny byli podsłuchiwani i śledzono ich każdy krok.
W kilka lat po zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki najwięcej w sprawie zabójstwa odkrył w III RP prokurator Andrzej Witkowski. Witkowski podważył wersje procesu toruńskiego, akta jego śledztwa utajniono. Poza miejscem i datą uprowadzenia nic nie ma się nie zgadzać. Prokurator Witkowski twierdził, że „czterej skazani oficerowie SB nie byli wyłącznymi uczestnikami zbrodni, lecz działali na zlecenie […] osób zajmujących najwyższe stanowiska w państwie”. Ze śledztwa prokuratora Witkowskiego wynikało, że ksiądz Jerzy Popiełuszko zginął w innym czasie i miejscu niż te, które ustalono w procesie toruńskim. Niestety, w kluczowych momentach dla śledztwa śledztwo to odbierano prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu. Witkowski uniknął losu innych osób, które były związane ze sprawą. W kilka dni po zabójstwie zginęło w podejrzanym wypadku dwóch funkcjonariuszy Biura Śledczego SB badających sprawę zabójstwa księdza Jerzego, w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło kilku świadków ważnych dla sprawy. Nawet w 2009 zastraszano policjantów i prokuratorów, by nie angażowali się w tą sprawę. Płetwonurek, biorący udział w akcji, uciekł do Grecji i zmienił nazwisko. Jedną z najbardziej szokujących informacji ze śledztwa Witkowskiego była o tym, że WSW (bezpieka wojskowa PRL przekształcona w III RP we WSI) śledziła wiele miesięcy przed zabójstwem i w czasie zabójstwa funkcjonariuszy SB zabójców księdza Jerzego. 19 października 1984 roku (w oficjalnym dniu zabójstwa) 6 funkcjonariuszy WSW (5 mężczyzn i 1 kobieta) śledziło zabójców. Prokuratorowi Witkowskiemu po jednym dniu przesłuchań tych funkcjonariuszy sprawę odebrano (świadkowie nie zostali przesłuchani). Po odebraniu sprawy Witkowskiego kreowano na wariata. ”

W 2002 roku Witkowski w ramach IPN powtórnie rozpoczął swoje śledztwo, zastając je mocno spustoszone, wiele dowodów zaginęło, startował prawie od zera. W 2004, na dzień przed planowanym oskarżeniem Kiszczaka i Chrostowskiego (kierowcy księdza Jerzego), sprawę odebrał Witkowskiemu ówczesny prezes IPN Kulesza. Niewyjaśnione  są do dziś skutki rozmowy pomiędzy panami Jaruzelskim, Kiszczakiem, Geremkiem, Mazowieckim oraz premierem Rakowskim z 30.10.1984, do której dotarł prokurator Witkowski, a która nagrana została przez gen. Kiszczaka. Spotkania, które zamknęło temat, chyba już na zawsze. Nagranie było w dokumentach sprawy. Co jest w nich dziś? Jesienią 2014 roku pan prokurator Witkowski publicznie zadeklarował w Lublinie, że jak dostanie 6 miesięcy to pokaże wszystkie układy i pakty zawarte na kanwie tej zbrodni, twierdził, że jest o krok od pełnego wyjaśnienia sprawy. Nigdy tej szansy nie dostał, choć zmieniała się władza.

Pogrzeb ks. Jerzego zgromadził wg szacunkowych danych od 450 do 650 tys. ludzi, a mówiło się nawet o milionie. To więcej niż pogrzeb Piłsudskiego czy kardynała Wyszyńskiego, mimo, że blokowano połączenia autobusowe i kolejowe z obawy przed wywołaniem rewolucji. Wydarzenie zabezpieczało 17 tysięcy oddziałów milicyjnych, wojskowych i oddziały bojowe. Tymczasem nie było rewolucji. Było przebaczenie, a gdy czekano na kondukt żałobny żałobny z boku godzinami trwała spowiedź… jak później mówiono, skorzystało z niej wielu ludzi z bezpieki. W grudniu 1984 r. w SB pojawiły się twarde polecenia wzmożenia inwigilacji środowisk katolickich bo nastąpił – jak to określano – masowy odpływ tajnych współpracowników.

Prawda o okolicznościach śmierci ks. Jerzego nie zwróci mu życia, ale wyjaśnienie tego pozwoli nam właściwie odczytywać dzisiejszą rzeczywistość, bo nie bez powodu ta zbrodnia nazywana jest przez wielu zbrodnią założycielską III RP. Ale tak po prostu to ks. Jerzemu się to wyjaśnienie należy.

Nasz śp. ks. Prałat Alfons Jurkiewicz opowiadał nam o swoim spotkaniu z ks. Jerzym, który w parafii ks. Prałata, w Parszowicach, odprawił  4 czerwca 1972 r. swoją mszę prymicyjną.  Ks. Alfons wspominał go jako “milutkiego i grzeczniutkiego, ale skupionego i zamyślonego” kapłana, który chciał jakby wchłonąć wszystko. Pokorny i skromny”. Warto mieć na uwadze, że może i my mamy czasem do czynienia z kimś wielkim, każdy człowiek jest darem i każde spotkanie może być tym wyjątkowym!

Niezależnie od sytuacji prawnej, pamiętajmy jednak co zawsze co głosił: Zło dobrem zwyciężaj! Jego nauczanie jest ciągle aktualne, a cytaty z jego wypowiedzi powielane są przez ludzi różnych opcji politycznych. W prezentowanym nagraniu autorzy też powołują się na osoby z różnych środowisk, którzy dziś stoją po różnych stronach… bo wtedy wszyscy go słuchali, a podziałów jeszcze nie było.
My zachęcamy do odwiedzenia jego muzeum, stworzonego przy kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, prosty dojazd metrem, niesamowici przewodnicy po muzeum i przede wszystkim możliwość nawiedzenia grobu ks. Jerzego.

Bł. Jerzy Popiełuszko, módl się za Polskę!

PS.1. Pierwsze nagranie to półtoragodzinna opowieść dotycząca życia księdza Jerzego, jego drogi do kapłaństwa, trudnych wyborów i działalności duszpasterskiej. Naprawdę dobrze opracowana biografia uzupełniona nagraniami archiwalnymi! Słucha się tego z zapartym tchem. Prawdziwa tajemnica świętości!

PS.2 Drugie nagranie to rozmowa z dziennikarzem śledczym. Bezcenne źródło informacji dla osób, które pragną poznać polityczne kulisy tego zabójstwa i powody, dla których od 38 lat wszystkie materiały są tajne. Kawał dobrej, choć niesamowicie żmudnej roboty. Mnóstwo faktów, twardych danych, ale i hipotez, które wymagają sprawdzenia… Szkoda, że wszyscy się boją tego podjąć.

Jezus się narodził…

“Co najmniej 67 małych Polaków zostało zamordowanych w tegoroczne Święta Bożego Narodzenia [2021]. Taką liczbę podała publicznie jedna z grup przestępczych handlujących aborcyjnymi pigułkami poronnymi. Jej członkowie prowadzili w Święta specjalny dyżur online, aby umożliwić zdalną pomoc Polkom, które zamówiły tabletki śmierci w prezencie pod choinkę./ Fundacja pro-Prawo do Życia/

fot. Fronda.pl

Aborcji bez przerwy dokonuje się na potrzeby biznesu farmaceutycznego

 

Katechezy mistagogiczne ks. prof. Waldemara Rakocego

Kto był z nami w lipcu, gdy przerabialiśmy wspólnie katechezy mistagogiczne ks. Waldemara Rakocego?  Jeśli dotarliście do ostatniej to super, bo naprawdę warto, jeśli się nie udało, a wiadomo, że wakacje kierują się swoimi prawami, to prezentujemy wam wszystkie zebrane w jednym miejscu i jeszcze raz ogromnie zachęcamy do ich spokojnego odsłuchania. A nie przesadzimy pisząc, że warto to zrobić dwa, a nawet i trzy razy.  To takie niby podstawy, ale nie tylko dla początkujących, my słuchaliśmy z ogromnym zainteresowaniem i wiele się nauczyliśmy.  Słuchajcie i dzielcie się z nami swoimi opiniami!

Wszystkie znajdziecie po kolei na stronie księdza profesora, pod poniższym linkiem

http://www.waldemarrakocy.pl/katechezy.htm

 

Katechezy mistagogiczne

Misje zobowiązują… idąc za ciosem Siloe Smolec przez cały lipiec i dziesięć dni sierpnia 2021  udostępniało katechezy mistagogiczne ks. prof. Waldemara Rakocego. Niesamowity materiał, przygotowany z dbałością o szczegóły – wszystkie 40 odcinków (no bez trzech, które są dopiero nagrywane:) znajdziecie na naszym profilu FB Siloe Smolec.  Dla członków małych grup wspólnoty Oddani Maryi to materiał obowiązkowy i będzie  “odpytka” we wrześniu – ale to na zamkniętej grupie – dla reszty: sympatyków wspólnoty, parafian i wszystkich czytelników naszego profilu – na stronie publicznej.  No i oczywiście, jak to w wakacje, ciężko się zebrać do poważniejszych zadań, mimo to jednak sporo osób kurs katechetyczny ukończyło i z zachwytem wypowiada się o pracy księdza profesora. Te wakacje zmarnowane nie są!

Homeopatia – ratunek czy zagrożenie?

Temat wyjątkowo na czasie… I niestety trudny. Często próbujemy znaleźć odpowiedź na postawione tu pytanie, i często bezskutecznie. W Internecie wyświetlają się strony, z których wynika nawet, że sam papież Jan Paweł II leczył się homeopatią (dziś to już mocno wątpliwe, ale w sieci można zamieścić wszystko, więc czemu by nie podeprzeć się takim autorytetem, gdy można zarobić spore pieniądze?). Rozmowy lekarzami, nawet tymi mocno zaangażowanymi religijnie, rzadko przynoszą rezultaty, co więcej – temat jest obcy również wielu teologom. A jeśli już trafi się ktoś zorientowany w temacie to z reguły zachwytom nie ma końca, bo to działa! Jak się w tym wszystkim odnaleźć?

Jakiś czas temu temat w sposób kompleksowy poruszyli fachowcy na łamach miesięcznika „EGZORCYSTA”.  I co z tego podsumowania wynika?

Działanie preparatów homeopatycznych na liczną grupę pacjentów jest niezaprzeczalne i z tym raczej nikt nie dyskutuje. Jak to zatem działa? W homeopatii stosuje się różnego rodzaju silne trucizny i substancje psychoaktywne, które podaje się procesowi tak zwanego stopniowego rozcieńczania. Pomiędzy rozcieńczeniami następuje odpowiednie wstrząsanie. Rozcieńczenia są tak duże, że praktycznie nie ma już w nich cząsteczek „leku” (a ideą było – podobne leczyć podobnym, tylko w małych dawkach – tak więc nie jest to szczepionka). Lek. med. Jacek Piotr Lisowski podaje, że rozcieńczenie D30 jest faktycznie takie, jakby 1 cm3 leku rozpuścić w naczyniu 10-krotnie większym niż wynosi promień Ziemi! Biorąc po uwagę, że woda w sposób naturalny rozpuszcza szkło, co jeszcze potęguje się w trakcie wstrząsania roztworu – a wstrząsanie przy każdym kolejnym rozcieńczaniu jest standardową procedurą – poniżej granicy ósmego rozcieńczenia stężenie cząsteczek szkła będzie zawsze większe niż wyjściowego leku! Praktycznie w tzw. lekach homeopatycznych wszędzie mamy do czynienia preparatem krzemionkowym!  Substancji, która miała leczyć, już tam nie ma! Dlaczego więc to działa?

Zaczęto się więc zastanawiać, skąd wyleczenia, skoro „lekarstwa” w preparacie nie ma. To nie lek leczy… Potwierdza to stanowisko zespołu ekspertów Naczelnej Rady Lekarskiej z 4 kwietnia 2008, które stwierdza, że: „ta metoda leczenia nie spełnia wymagań stawianych metodom stosowanym we współczesnej medycynie i że jej zasady nie są zgodne z aktualną wiedzą medyczną”.  Wiele osób jednakże twierdzi, że homeopaci wyleczyli ich z chorób, z którymi  przez lata nie dawała sobie rady medycyna konwencjonalna, i nie jest to efekt placebo, działa bowiem również na zwierzęta i małe dzieci.

Jak mówi ks. Aleksander Posacki, znany teolog i filozof:, „spór pomiędzy tzw. medycyną alternatywną a medycyną tradycyjną nie jest tylko sporem między dwoma poglądami medycznymi, lecz stawia on pytanie o ważność całej nauki. Przede wszystkim krytykowany jest fakt, że w homeopatii lekceważy się wszystkie trzy zasady termodynamiki oraz inne prawa fizyki i chemii” – one tu nie obowiązują…

Istnieje wytłumaczenie, co powoduje wyleczenia: w homeopatii są tworzone teorie, jakoby rozpuszczalnik zachowywał „pamięć” leku. Tworzą się więc różne okultystyczne teorie, jakoby za poszczególnymi substancjami stały „byty duchowe”, które przez wytrząsanie leku „pobudzamy do działania”. Głównym twórca tych teorii był Rudolf Steiner.

W kontekście powyższego, nie dziwi więc stwierdzenie ks. Posackiego, mówiące, „że homeopatia jest pewnym złożonym światopoglądem oraz kryptoreligijnym kultem, związanym z ezoteryzmem, monizmem, panteizmem”, stąd nie tylko lekarze powinni zabierać głos w tej dyskusji.

Nie bez znaczenia dla oceny tego zjawiska pozostają też inne fakty. „Steiner, a także twórca homeopatii, Samuel Hahnemann, byli wysoko postawionymi członkami loży masońskiej. Dziś wiemy, że masoneria to hierarchiczny kościół Szatana.[…] Istotne jest, że członkowie lóż masońskich wchodzą (często nieświadomie) w bezpośrednie kontakty z demonami. Steiner przeszedł wszystkie 92 wtajemniczenia masońskie (czyli również krąg wewnętrzny masonerii), co prowadzi do całkowitego oddania się w służbę Szatanowi.  Dał on podstawy pod […] medycynę antropozoiczną, tworząc tzw. leki antropozoiczne [najbardziej skomplikowana wersja leków homeopatycznych]. […] Produkują je dwie niemiecki firmy farmaceutyczne. W jednej z nich w trakcie produkcji leków czytane są nad nimi okultystyczne teksty Steinera.”

A wydawałoby się, że my – obywatele nowoczesnej Europy XXI wieku – śmiejemy się z takich rytuałów… Cóż okazuje się, że nie koniecznie i że nie wszyscy….

A życie potwierdza teorię, głoszoną przez Hanemanna, o której jednakże już nie słyszymy z ust lekarzy homeopatów, gdyż nie jest ona wygodna, a mianowicie, że „w procesie leczenia homeopatycznego dochodzi do wyparcia choroby przez silniejszą chorobę, którą wprowadzamy poprzez lek homeopatyczny. Dokonuje się to jednak na innym poziomie”.

Homeopata nie leczy choroby. Poznamy go po tym, że leczy pacjenta całościowo, wszystkie problemy. Obok więc „granulek” na ból głowy przepisze inne na wątrobę, zajrzy do oczu, spyta czy często się przeziębiasz – choć przyszedłeś z migreną! Dostaniesz torbę „leków” … no nie do końca leków…. recept… , które wymienisz w aptece za sumę lekko koło tysiąca złotych, jeśli jesteś chorowity, ale co tam, ważne że pomoże i to od razu na wszystko!  A nawet jak nie pomoże to ponoć w ogóle nie szkodzi, nie to co antybiotyki i ta cała chemia…. I tym homeopatia zdobywa uznanie – bo wreszcie ktoś podszedł do sprawy całościowo! Przecież nawet katar alergiczny jest ważny bo obniża odporność, a zwykli lekarze tej prostej rzeczy nie dostrzegają! Wydaje nam się, że złapaliśmy Pana Boga za nogi… Czy na pewno Pana Boga?

Zespół ekspertów Naczelnej Rady Lekarskiej w swojej opinii zawarł również stwierdzenie: „ Nie da się również uzasadnić postępowania opartego na stwierdzeniu, że „lek homeopatyczny nie zaszkodzi”.”

Najlepszym świadectwem niech będzie opinia znawcy tematu, na którego opiniach w niniejszym streszczeniu się opieramy – lek. med. Jacek Piort Lisowski – były prezes Koła Homeopatycznego Akademii Medycznej w Krakowie twierdzi:

„Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo homeopatia może być niebezpieczna dla duszy i ciała. Ogromnym kłamstwem jest twierdzenie, że nie daje ona efektów ubocznych.[…] Podaje się je [preparaty homeopatyczne] w specyficznej dynamizacji. Choć może ona wydawać się prostym wstrząsaniem leku, uważam, że mamy tu do czynienia z siłami, których dziś jeszcze nie rozumiemy, a które mogą negatywnie wpływać na psychikę, dusze i ciało człowieka. Sam wielokrotnie obserwowałem taki wpływ w swojej praktyce medycznej. U wielu pacjentów dokonywały się negatywne zmiany osobowości.”

Skutkiem leczenia homeopatycznego są nie problemy zdrowia fizycznego, a przynajmniej nie tylko … częściej problemy duchowe; czasem może być to doświadczenie wewnętrznej pustki i zagubienia, czasem agresja. Doktor Lisowski zaobserwował, że preparaty te (bo zasadniczo nie powinno się ich nazywać lekami) mogą wzmagać egoizm, a w przypadku wysokich potencji mogą nawet prowadzić do poważnych chorób psychicznych. Oczywiście zależy to od indywidualnej wrażliwości pacjenta, poziomu życia duchowego, długości trwania kuracji, wysokości potencji preparatu itp. No i oczywiście – a może przede wszystkim – od tego czy trafiliśmy na zwykłego naciągacza, a może beztroskiego medyka (bo skoro nie szkodzi to niech sobie pan weźmie, najwyżej nie pomoże…), może nawet z dobrymi intencjami, czy być może na wytrawnego specjalistę, w całej pełni funkcjonującego w ideologii homeopatii – jak twierdzi bowiem ks. Posacki duży odsetek homeopatów to ezoterycy, wielu posługuje się w swojej pracy wahadełkiem, a istnieją także grupy, w których poszukiwania leków odbywają się podczas seansów spirytystycznych, za pośrednictwem mediów, proszących wywołane duchy o informacje…

Jak pisze Artur Winarczyk :„Silnym argumentem przeciw homeopatii są doświadczenia egzorcystów, którzy jednomyślnie i jednoznacznie wypowiadają się o niej negatywnie, mają bowiem do czynienia z ludźmi dręczonymi i zniewolonymi na tym tle. […] Już sam fakt niemożności określenia przyczyn skuteczności specyfików homeopatycznych, ani źródła mocy w nich zawartych, pokazuje, iż należą one do sfery tajemnej siły.”

Nie dajmy się jednak wpędzić w fobię, że każdy – nawet jednorazowy – kontakt z homeopatykiem będzie skutkował u nas zmianami osobowości, problemami duchowymi czy ciężkimi dolegliwościami. Ale nie sądźmy też brak świadomości z naszej strony będzie nas zawsze chronił, bo zdania w tej kwestii są podzielone dość mocno również wśród kapłanów.  Często można usłyszeć tłumaczenia, że tak jak do popełnienia grzechu potrzebna jest świadomość tak i tutaj zapewne również. Niestety, nie potwierdzają tego konkretne przypadki. Wielu pacjentów, leczonych homeopatią, zetknęło się z nią przypadkowo, nie wiedząc nawet, że mają do czynienia z homeopatią i czym ona jest, mieli dobre intencje , a odczuwają negatywne skutki leczenie, nawet po wielu latach. We Wrocławiu przyjmują renomowani pediatrzy, który obok konwencjonalnych leków przepisują dzieciom syropki homeopatyczne, w ogóle nie informując o tym fakcie rodzica, z dobrymi intencjami, uważają, że pomagają – to my musimy być czujni! Mimo, że punkt 13. Stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej (patrz tutaj) stanowi: „Fakt, że polskie przepisy prawne nie przewidują konieczności przedstawienia dowodów skuteczności i bezpieczeństwa oraz uzasadnienia wskazań do stosowania „leków homeopatycznych” przed ich rejestracją i dopuszczeniem do wprowadzenia na rynek, nie zwalnia lekarza od odpowiedzialności za możliwe skutki zaniechania leczenia metodami zgodnymi ze współczesną wiedzą medyczną.”

Natomiast nie ma już dziś wątpliwości, że skutki negatywne przyjdą, gdy wiem, czym jest homeopatia, a mimo to z niej korzystam, bo przecież nie mam wyjścia, bo nic innego nie było w stanie mi pomóc!

A może moja choroba nie zmierza ku uzdrowieniu? A może po prostu Pan Bóg chce mnie przed czymś – jeszcze gorszym – obronić, dopuszczając taką czy inna sytuację? A może po prostu potrzebuje mojej choroby i mojego cierpienia do realizacji planu zbawienia… Do niego należy życie i śmierć… Przecież nawet, gdy lekarze rozkładają bezradnie ręce, nie potrzebuje potrząsania krzemionką, wymyśloną przez okultystów, by mi pomóc…

Na podstawie :

Jacek Piotr Lisowski „Prawda o homeopatii”

„Homeopatia jako inicjacja okultystyczna:  z dr hab. Aleksandrem Posackim SJ rozmawia Jurij Dawidow

Artur Winiarczyk „Strefa sił tajemnych”

Miesięcznik Egzorcysta  nr 11(39) listopad 2015

Jak rozpoznać lek homeopatyczny?

Wskazówki lek. med. Jacka Piotra Lisowskiego

Najczęściej po oznakowaniu (użycie wielkiej litery i oznaczenie potencji niżej niż litera)np. D2, D9, D200. Stosuje się też litery CH z cyframi. Spotyka się również preparaty z oznaczeniami w postaci cyfr rzymskich KM, KM10.

Natomiast firmy antropozoiczne piszą na opakowaniach tylko tyle, że lek został „wyprodukowany na bazie naturalnych procesów rytmicznych”